Suzuki Swift II – europejczyk z japońskim rodowodem

Wprowadzona na rynek w roku 1989 druga generacja Suzuki Swifta została ulepszona we współpracy z General Motors. Samochód względem poprzednika powiększył swoje rozmiary, był także znacząco bardziej nowoczesny. Poddano go również dwóm faceliftingom – na przełomie roku 1991 i 1992 oraz w roku 1996, kiedy to zadebiutowała odmiana kabriolet. Produkcję Swifta drugiej generacji zakończono w roku 2004.

 


 

Mimo że najlepsze lata ma już za sobą, wciąż jest chodliwym towarem na rynku wtórnym.  Miedzy innymi dlatego, iż zostało już bardzo mało egzemplarzy tego modelu. Za japońskim przedstawicielem segmentu B przemawiają niskie koszty zakupu i eksploatacji, jak również dynamiczne i trwałe silniki. Czy warto kupić używane Suzuki Swift?

 

Historia Swifta sięga 1983 roku. Sześć lat później zadebiutowała druga generacja samochodu. Była na tyle udana, że utrzymano ją w produkcji do 2003 roku. Trzeba jednak podkreślić, że na przestrzeni lat Suzuki wielokrotnie poprawiało Swifta. Udoskonalano wnętrze, dopasowywano silniki do surowszych norm emisji, pracowano nad detalami karoserii oraz wzbogacano wyposażenie. W latach 1989-1995 powstawał Swift EA. Gruntownie zmodernizowany i lepiej wyposażony Swift MA był oferowany w latach 1996-2003. Dodajmy, że można spotkać się także z bardziej szczegółowymi podziałami.

Zainteresowani zakupem Swifta mieli do wyboru 3- i 5-drzwiowe hatchbacki, sedana oraz kabriolet z brezentowym dachem. Na rynku wtórnym królują hatchbacki. Rozstaw osi w 5-drzwiowym Swifcie jest o 10 cm dłuższy niż w trzydrzwiowej wersji, co przekłada się na przestronność przedziału pasażerskiego. Przeglądając ogłoszenia, zauważymy też korelacje między rodzajem nadwozia, a wersją silnikową. W 3-drzwiowych Swiftach królują jednostki 1.0, w sedanach spotkamy 1.3, czasami 1.6.

Suzuki nie oferowało silnika Diesla. Przez katalog przewinęły się trzycylindrowe "benzyny" 1.0 (53 i 56 KM) oraz czterocylindrowe 1.3 8V (68 i 71 KM), 1.3 16V (85 i 101 KM) i 1.6 (92 i 95 KM; tylko sedan). Jak przystało na japońskie konstrukcje, motory najlepiej czują się na wysokich obrotach. Przeliczy się natomiast ten, kto liczy, że japoński pojazd jest równoznaczny z łańcuchowym napędem rozrządu - Suzuki postawiło na pasek.

101-konna jednostka 1.3 16V jest sercem flagowego Swifta GTi. Niepozorny samochód jest pełnowartościowym hot hatchem - zwinnym, poręcznym i przyspieszającym do „setki” w niecałe dziewięć sekund. Ograniczona podaż i fatalny stan wielu Swiftów GTi przekłada się na ceny dobrze zachowanych egzemplarzy – na okazyjny zakup lepiej nie liczyć.

Kto dobrze poszuka, znajdzie też Swifty z napędem 4x4. Dodatkowe elementy ograniczają dynamikę i podnoszą spalanie, ale w trudnych warunkach Suzuki z napędem na obie osie zaskakują dzielnością. Dodajmy, że Swift doczekał się bliźniaka - Subaru Justy (1995-2003), dostępnego wyłącznie z napędem 4x4.

Najrozsądniejszymi i często spotykanymi propozycjami są 68- oraz 85-konne 1.3. Pracują kulturalniej od trzycylindrowego 1.0 i zapewniają lepsze osiągi. Różnica w spalaniu jest symboliczna. Niewielka, jak na dzisiejsze standardy, moc wystarcza do sprawnej jazdy. 68-konny Swift 1.3 8V przyspiesza do „setki” w 13 s, a 85-konna wersja z 16-zaworową głowicą w zaledwie 10,8 s. Sekretem dobrej dynamiki jest korzystny stosunek mocy do masy.

Nieprzekraczająca 800 kg masa własna nie wzięła się znikąd. Swift jest mizernie wyciszony, wykończony i wyposażony. Nie bryluje także w kategorii pasywnej ochrony pasażerów przed skutkami zderzeń. Co prawda nie pojawił się w testach EuroNCAP, ale porównywalne modele z konstrukcjami pamiętającymi przełom lat 80. i 90. XX wypadły fatalnie. Przy uderzeniach czołowych karoserie z filigranowymi progami oraz cienkimi słupkami dachu ulegają poważnym deformacjom.

Stosowane przed laty rozwiązania mają też niepodważalne zalety. Cienkie słupki karoserii docenimy podczas manewrowania – w minimalnym stopniu ograniczają pole widzenia. Z kolei niewielka masa własna oraz wąskie opony sprzyjają niskiemu zużycia paliwa. Kierowcy raportują, że Swifty domagają się 5,4-6,8 l/100km w cyklu mieszanym.

 


Przed laty japońskie samochody były krytykowane za drogie i trudno dostępne części zamienne. Sytuacja uległa zmianie – nie brakuje internetowych sklepów, w których znajdziemy zamienniki za bardzo rozsądne pieniądze. W rezultacie na naprawy Swifta nie wydamy więcej niż na obsługę serwisową innych pojazdów podobnej klasy. Jest naprawdę tanio. Za markowy komplet sprzęgła zapłacimy niecałe 300 złotych.

Oczywiście jak na auto z lat 90-tych jego największym problemem stanowi korozja, która atakuje błotniki, podłogę, układ wydechowy i okolice przedniej szyby. Niewielka wartość samochodu sprawia, że poważniejsze naprawy są pozbawione ekonomicznego sensu. Lakier Swifta jest podatny na zarysowania i powstawanie odprysków. Jest miękki jak koszula w reklamie proszku do prania. Po latach eksploatacji wygląda fatalnie. Rysy pojawiają się też na elementach wykończeniowych wnętrza.

Koła Swifta są prowadzone przez niezależne zawieszenie. Rzadko spotykane w miejskich samochodach rozwiązanie nie jest wysoko oceniane przez użytkowników samochodu - wielu narzeka na ograniczoną trwałość tulei metalowo-gumowych. Na listę słabych punktów kierowcy wpisują także hamulce, silniki wycieraczek, chłodnice, instalację elektryczną oraz oświetlenie.

Do deklarowanych przebiegów nie należy przywiązywać wagi. Pięciocyfrowy drogomierz oznacza, że co 99999 km Swift przechodzi drugą młodość. Żarty żartami, ale najważniejsze, że miejskiemu Suzuki upływ kilometrów nie jest straszny. Bardziej we znaki dają się zaniedbania serwisowe. Mam jednak dobre wiadomości dla osób zainteresowanych zakupem Swifta z możliwie dobrze udokumentowaną historią. Znalezienie samochodu z krajowego salonu, czasami z pierwszej ręki, nie jest wykluczone. Niskie ceny przełożyły się na spore zainteresowanie Swiftem. Na bazową wersję wystarczało 28 tys. zł. Za sedana z silnikiem 1.3 Suzuki życzyło sobie siedem tysięcy więcej.

Obecnie na zakup Swifta wystarcza już 1000-2000 zł. Odradzam jednak bazową wersję GL. Czarne zderzaki, pokryte wyłącznie tworzywem sztucznym boczki drzwiowe, brak wspomagania układu kierowniczego, a nawet zegarka sprawiają, że podstawowy Swift przypadnie do gustu wyłącznie motoryzacyjnym minimalistom. Polecam natomiast dołożenie 2 tys. zł do auta z końca produkcji. Wśród najmłodszych samochodów najprędzej znajdziemy egzemplarz z klimatyzacją, jak również z poduszkami powietrznymi czy ABS-em.

Igor Krajewski



 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kupuję nowe auto - czyli pierwsza 5 TOP HIT sprzedaży roku 1992

Jakie nowe auta kupowaliśmy najchętniej w 1992 roku? Wyniki sprzedaży pokazują jasno - rządziła polska produkcja!  Już teraz 5 najlepszych T...